Kto pamięta ten pierwszy raz, gdy niedługo po zrobieniu prawa jazdy, rodzice pożyczyli wam malucha, albo poloneza w celu pojechania do kina z koleżanką. Cóż za emocje! Noga się telepie nad sprzęgłem, sprężyna w skrzyni biegów rzęzi, serce bije jak biegający w kółku chomik na sterydach.
Parkowanie zajmowało tyle czasu, że film dawno się zaczął, a koleżanka dała nogę z nudów.
Większość na myśl o wynajęciu auta, zaczyna drżeć ze strachu jak podczas tego pierwszego razu w wózku ojca, który dzwonił co pięć minut "No i jak tam? Nie rozbiłeś się jeszcze?"
Wyobraźcie sobie: jesteśmy na wakacjach, przybyliśmy do wymarzonej destynacji, wszystkie bagaże i uczestnicy już zapakowani do gabloty. Klimatyzacja mruczy lub wiatr hula we włosach, a "zimny łokieć" upewnia nas, że nie był to taki głupi pomysł. - Jest dobrze!
Znajomi lub rodzina wrzeszczą z radości z tyłu, muzyka gra, słońce świeci, zaraz będziemy smażyć ciało na plaży, ruszymy na szlak, damy nura do jeziora, czy pojedziemy do niedostępnego i zapomnianego miasta gdzieś w górach.
Na świecie są miejsca, które wręcz proszą się o wynajęcie samochodu, dla komfortu, dla bezpieczeństwa rodziny i znajomych, dla większej mobilności, zalety można liczyć na pęczki. Jak to komentował znajomy czyjeś narzekania na wynajętą maszynę; "Cztery koła ma? Do przodu jedzie? Nie trza nosić? No, to nie marudź".
Znudziła nam się miejscówka podczas pikniku? Ładujemy się do wozu
i hajda na inną. A co!
Ze stronami które mają w ofercie wypożyczenie pojazdów, jest jak ze stronami rezerwacji hotelu.
Absolutnie nie dajcie się zwieść "promocjom" na stronach przewoźników lotniczych, czy portalom rezerwacyjnym, jest to klasyczny crosselling&upselling i nie ma nic wspólnego z obniżkami ceny.
Jest ich masa. Są także porównywarki i na tej podstawie można złowić piękną perełkę, dużo taniej niż na bezpośredniej stronie wypożyczalni.
Dla przykładu: w najtańszym systemie rezerwacyjnym ta sama KIA Picanto (sprawdzamy w czerwcu, wynajem na 7 dni) w pierwszym tygodniu lipca kosztuje 378 zł, w sierpniu 424 zł, a we wrześniu 560 zł.
Rezerwację hotelu należy pilnować w połączeniu z rezerwacją auta, ponieważ ceny różnią się w zależności od terminu rezerwacji: w przypadku auta, im bliżej wyjazdu, tym jest taniej, ale dostępność pojazdów jest mniejsza.
Ileż gofrów ze śmietaną można kupić za tę różnicę, czyli 182 złotych!
Jest kilka punktów na które należy zwrócić uwagę:
- Koszty wypożyczenia i dodatkowego ubezpieczenia. OC oraz AC zapewnia każda wypożyczalnia, ale w umowie może być udział własny w szkodzie w wysokości np. 1000 euro (rany boskie, wiecie ile to jest gofrów?). Dlatego udział własny może być zniesiony (musi to być wyraźnie napisane w umowie) lub można go wykupić przy okazji ubezpieczenia podróżnego.
Często spotykaną praktyką jest brak ochrony na drobne szkody (szyby, lusterka, koła, podwozie, zderzak na gumie do żucia) - wtedy należy dokupić ubezpieczenie na miejscu. Koszt wynosi kilkanaście złotych (około dwóch gofrów dziennie).
- Ocena wypożyczalni - Nikt nie chce zaczynać urlopu od handryczenia się z gburowatą obsługą, czy z przygodą typu: opadnięty zderzak za pierwszym zakrętem, gdyż był przyklejony jedynie na gumie do żucia.
- Za samochód można zapłacić kartą debetową lub kredytową. Wypożyczalnia zabezpiecza na karcie kaucję, która może być uruchomiona tylko w ekstremalnych sytuacjach np. w razie stłuczki, ale jest natychmiast odblokowywana po zwrocie auta.
- Wujek Dobra Rada podpowiada: na parkingu wypożyczalni po odebraniu auta, należy mu zrobić zdjęcia z każdej strony i każdego uszkodzenia, na zewnątrz i wewnątrz.
- Polityka paliwowa i kilometrowa - Na wyspach nie ma tzw. limitu kilometrów, na lądzie jest. Przekroczenie limitu skutkuje opłatą, ale skoro ktoś np. miałby fantazję pojechać z Malmö do Władywostoku i z powrotem wynajętym furaczem, to niech się liczy z dodatkowymi kosztami, prawda?
Samochód zwraca się zazwyczaj z takim bakiem, z jakim go pożyczyliście. Jeśli jest mniej paliwa, wypożyczalnia z diabelskim uśmieszkiem policzy wam różnicę wachy np. pięć razy drożej.